SIERŻANT KABUKIMAN

SIERŻANT KABUKIMAN

Niezdarny nowojorski glina staje się superbohaterem

Sierżant Harry Griswald to wiecznie zarośnięty nowojorski gliniarz, któremu brak ogłady, wyprasowanych garniturów i adresu fryzjera. Marzy o randce z atrakcyjną koleżanką z pracy, a jego życie jest raczej nudne i pozbawione iskry – podobnie jak narracja, którą snuje zza kadru wzorem klasycznych detektywów. Pewnego dnia jego życie się jednak zmienia. W trakcie spektaklu w Teatrze Kabuki, tradycyjnym teatrze japońskim, Griswald odpiera atak brutalnych morderców aktorów Kabuki. Jeden z umierających artystów poprzez pocałunek przekazuje sierżantowi Griswaldowi mistyczne moce. Przeciętny gliniarz zamienia się w superbohatera w tradycyjnym makijażu – Sierżanta Kabukimana – i nabiera apetytu na japońską kuchnię: smakują mu surowe ryby, a w walce zaczyna śpiewać arie. I to całkiem nieźle. Czy uzbrojony w nową moc i śmiercionośne pałeczki pokona zło i pomści aktorów Kabuki?

Dziś ten film nie mógłby powstać. Zrealizować mógł go tylko jeden człowiek – Lloyd Kaufman, jeden z ojców założycieli legendarnej wytwórni Troma, a także jeden z gości tegorocznej edycji naszego festiwalu. Od premiery „Sierżanta Kabukimana” minęło 35 lat, a to wciąż jeden z najbardziej obraźliwych tytułów w przepastnej bibliotece Tromy. Zawłaszczanie dziedzictwa kulturowego, gołe biusty, gruba satyra, wściekle zabawna gra z problemami społecznymi Ameryki i slapstickowa opowieść o superbohaterze w teatralnym makijażu – nawet teraz jest aktualna. Kto wie, może nawet bardziej niż wcześniej?

„Sierżant Kabukiman” powszechnie uznawany jest za jeden z najlepszych filmów w dorobku Lloyda Kaufmana i Michaela Herza. Wraz z „Toksycznym mścicielem” ten superbohater stał się jedną z maskotek Tromy i wielokrotnie występował także w innych filmach wytwórni. A teraz ten fenomen można wreszcie zobaczyć na dużym ekranie.